Go w Tybecie
06-07-2003 o godz. 15:10:02
Nadesłane przez slawek
Go w Tybecie nigdy nie osiągnęło statusu choćby zbliżonego do Japonii w sensie zawodowych szkół Go. Nigdy też nie było w Tybecie turniejów i Go zawodowego w jakiejkolwiek formie. Dzięki temu przetrwało ono w ponoć nie zmienionej formie od około VIII wieku ne kiedy to miały miejsce pierwsze kontakty Tybetu z Chinami.
Jednak ze względu na specyfikę kultury Tybetańskiej i rosnące nią zainteresowanie zdecydowałem się zamieścić co nieco o Go na „Dachu Świata”. Dodatkowo wiedza o Go w Tybecie gdzie gra przetrwała w prawdopodobnie swej pierwotnej formie rzuca światło na oryginalne formy Go w Chinach Całość wiedzy na ten temat pochodzi z artykułu Johan Fairbairna zamieszczonego w MSO.
Go (tyb. mig mang) w Tybecie odkryto dla świata zachodniego w roku 1958 kiedy to książę Sikkim przybył do Japonii w celu uczestnictwa w buddyjskiej konferencji. Książę nauczył się Go od swojej żony, córki Dalajlamy. Go w Tybecie nigdy nie wyszło poza kręgi dworu i pozostało rozrywką elit. Nihon Kiin zaprosiło gościa do swojej siedziby gdzie dał się on nakłonić do rozegrania jednej partii według reguł swojego kraju:
Grę rozegrano na planszy 17x17. Co ciekawe według reguł Tybetańskich grę zaczynają białe a przed jej rozpoczęciem na planszy gracze umieszczają po sześć kamieni. Grę rozpoczyna gracz silniejszy za co oddaje pewną ilość kamieni w formie komi. Wynik gry podlicza się identycznie tak jak według współczesnych reguł chińskich. Największą różnicą jest sposób traktowania nakade. Otóż były one identyczne! Po zbiciu grupy kamieni przeciwnika można wstawiać w miejsca zbitych kamieni własne co drugi ruch. Naturalnie analogiczna reguła odnosi się do ko. Tradycyjne zestawy tez mocno się różniły od obecnie nam znanych. Plansze były większe niż współczesne i wykonane z sukna. Kamienie przypominały tradycyjne chińskie to znaczy były płaskie z jednej strony.
Przeciwnikiem księcia był Iyomoto Momoichi 6 dan. Z powodów ceremonialnych rozegrano naturalnie tylko część ruchów nie kończąc gry. Taka forma etykiety wydaje się być dość ciekawym przyczynkiem do obserwacji kultury wschodu. Nie rozegranie gry do końca nie pozwala na wyróżnianie kogokolwiek i zachowanie tak pożądanego balansu. Z podobnymi sytuacjami nie kończenia gier z powodów formalnych spotkałem się kilka razy. Warto też przywołać zwyczaj jaki powstał w trakcie rozgrywania gier pałacowych gdzie zaadaptowano zwyczaj kończenia pierwszej gry jigo, czyli remisem.
Sławomir Piela (Spacer z Go) |