Aleksander Janta Połczyński
28-10-2003 o godz. 11:05:28

Nadesłane przez marcin

... Na drugi dzień nie pamiętałem już gościa, ale o dziwo pojawił się i
zaciągnął nas za rękę 30 metrów dalej (od miejsca gdzie rozgrywano MŚ)
do hali wystawowej miasta Omachi. W tejże hali nieco zaskoczeni
obejrzeliśmy wystawę poświęconą Polsce i polskiej sztuce i literaturze.
Poprosiłem o...


Witam, chciałbym przedstawić cel seminarium "Aleksander Janta - Połczyński a Japonia" jakie planuje w czasie kongresu 2004 a Tucholi.

Jeżeli mieliście okazję czytać wiersze "Haiku" w tłumaczeniu Agnieszki Żuławskiej - Umeda (świetne, niezapomniane!) to w przedmowie pojawi się nazwisko Aleksandra Janty Połczyńskiego, któremu AŻ-M oddaje pierwszeństwo w tłumaczeniu wierszy Haiku. Posiadam zbiór tłumaczeń AJ-P poezji Haiku "Godzina Dzikiej Kaczki" z roku 1966 i mogę udostępnić zainteresowanym. Mam kserokopie tego" białego kruka" wydanego w W. Brytanii.

Aleksander Janta, Poznaniak, którego miejscem rodowym i małą ojczyzną była Tuchola, a raczej jej okolice - Mała i Wielka Komorza, będąc młodym człowiekiem kiedy wyruszył w świat z mocnym postanowieniem zostania reporterem. Najpierw do Stanów a później do Japonii i na daleki wschód.

Jego pasją były reportaże, literatura, poezja. Nawiązał wiele kontaktów, opublikował - również w prasie japońskiej wiele artykułów, był także jednym z głównych propagatorów kultury Japonii w przedwojennej Polsce. Napisał książkę "Made in Japan" (1935), a jeden z numerów "Wiadomości Literackich" (listopad1937) został przez niego w całości przygotowany jako prezentacja kultury japońskiej.

Z jednej z podróży do rodzinnego dworu pod Tucholą przywiózł kupioną w Tokio niezwykłej piękności rzeźbę głowy bogini Kwannon. Wręcz zakochał się w tej rzeźbie i zanim przypłynęła Batorym do Polski woził ją ze sobą po całym świecie. Później stała przy fortepianie w Małej Komorzy.

Przed wkroczeniem Niemców, przed ucieczka ukrył ją zakopując w ogrodzie. Do dziś nie została odnaleziona...

Janta Połczyński został w zasadzie zapomniany, zapomniany tak dalece, że kiedy Wyborcza pisała o początku powodzenia Kultury Paryskiej, pisząc, że prawdziwa burze oraz zamówienia przyniosła publikacja reportażu "Wracam z Polski" Nawet nie podano nazwiska autora. Reportaż wywołał burzę na emigracji gdyż AJP odwiedził .Polskę (1949?) i napisał rzetelny reportaż nie ujmując rządzącym komunistom również zasług Rozmawiałem o tym z red. P. Gozlinskim z GW - odpowiedział krótko: to niech pan napisze o Jancie Połczyńskim. Niestety nie udało się mi tego zrobić.

Z kolei dr Ewa Pałasz Rutkowska z UW publikując książkę "Współczesna historia stosunków polsko- japońskich" nie wymieniła go wcale, choć AJP napisał w okresie międzywojennym najwięcej reportaży właśnie z Japonii. Po mojej korespondencji z nią, przysłała mi wykaz artykułów Janty po Japońsku, który znalazła w notatkach od nieżyjącego już prof. Yoshigami. Tam też w Japonii z mikrofilmu przeglądała numer "Wiadomości Literackich".

Jeden z ostatnich razy AJP odwiedził Japonie w roku 1956 jako przedstawiciel Pen Clubu pisarzy emigracyjnych w USA na światowy kongres Pen Clubu w Tokio. Znal dr Richarda Sorge. Życiorys Janty jest niezwykle barwny, napisał kilkadziesiąt książek oraz tłumaczył wiele z japońskiego. Nie znalazłem, (nie szukałem jeszcze) odpowiedzi na pytanie czy AJP grał w Go, co jest prawdopodobne, gdyż bardzo lubił szachy.

Świat jest jak wiemy mały i przy tej okazji w wielkim skrócie opowiem wam jak znaleźliśmy się w 1996 w Omachi malej mieścinie u podnóża Alp japońskich, do której wywieziono nas z Leszkiem Sołdanem z Tokio na MS. Otóż wieczorem, przy bardzo zakrapianej kolacji siedzący obok nas wolontariusz - z zawodu kierowca - kiedy zrozumiał że jesteśmy z Polski ucieszył się bardzo i zaczął nam opowiadać dużo o czymś ważnym...

Na drugi dzień nie pamiętałem już gościa, ale o dziwo pojawił się i zaciągnął nas za rękę 30 metrów dalej (od miejsca gdzie rozgrywano MŚ) do hali wystawowej miasta Omachi. W tejże hali nieco zaskoczeni obejrzeliśmy wystawę poświęconą Polsce i polskiej sztuce i literaturze. Poprosiłem o kserokopie paru dokumentów, gdyż porozumienie było słabe. Gdy wróciłem do Tokio odwiedziłem ambasadę RP. Niestety nie było ówczesnego ambasadora Polski Henryka Lipszyca, który jak wiecie jest przyjacielem polskiego Go oraz tłumaczy aktualnie książkę "Meijin", ale co nieco się dowiedziałem. Otóż wystawa była związana z panem Assadori Kato największym tłumaczem literatury polskiej, który chyba (?) tam mieszkał (?) do śmierci w 1939. AJP był również zaprzyjaźniony z panem Kato. O wystawie w Omachi pisał w Japonii (Polonica) prof. Yoshigami wspominając również o przyjaźnie Kato i AJP.

To są główne powody dla których uważam, że seminarium poświęcone Jancie byłoby świetnym materiałem do artykułów w poważnej prasie. Ciekawych wątków i zdarzeń związanych z AJP jest dużo. Np. na jego tel - Tuchola 43 - było pierwsze w Polsce połączenie transatlantyckie z USA - San Francisco. Janta jako jeden z niewielu dziennikarzy zrobił wywiad z Rabinratem Tagore, a już wyjątkowe było to, że udało się mu go sfotografować. Pani Pałasz Rutkowska zapytała się mnie czy są jakieś szczególne powody dla których interesuję się Jantą. Świat jest mały. Wiem że Janta napisał w latach 30-ch, serię reportaży o Polakach na Sachalinie, który w połowie był wówczas japoński. W tych latach przebywał tam mój ojciec w co wiele lat nie wierzyłem, aż do pierwszego kontaktu z Japończykami w 1985, którzy przyjechali grupą na zorganizowane wówczas w Warszawie 1 drużynowe ME. Okazało się, że różne słowa i zwroty jakie znałem od dziecka, były prawdziwe. Np. "Kita Karafuto kuobusiki kaisia" przepraszam ewentualnych znawców za pisownie Więc być może natrafię w tych artykułach na bliskie ślady.

Obecnie dwór pod Tucholą został odkupiony przez bratanka Janty i odremontowany. Brat Janty był kompozytorem, do jego muzyki wydał płytę krakowski bard Leszek Długosz. Podobno 20 lat temu próbowano odszukać głowę tajemniczej bogini, lecz się to nie udało.

Aleksander Janta jest wart wyrwania go z "pokomunistycznego" zapomnienia dziś już nie rozumiemy, że obiektywnych artykułów nie wolno było w PRL drukować, złapaną zaś "wrogą" książkę usłużny funkcjonariusz odbierał na granicy. Wędrowała zazwyczaj do pieca, lub do prywatnej biblioteki sekretarza Rakowskiego czy jakiegoś generała. Janta miał szczęście bywać w Polsce choć nie wpuszczono go do kraju parę razy w ramach dyscyplinowania "wolnomyślicieli" z zachodu.

Chciałbym zapoznać się głębiej z twórczością Janty dotyczącą szczególnie Japonii i jej kultury. Być może odnajdziemy tam ślady go. Zapraszam każdego kto ma wiedzę lub możliwości w dotarciu do źródeł archiwalnych okresu międzywojennego, lub emigracji po 1939. Pozdrawiam
Włodzimierz Malinowski

Content received from: Archiwum Internetowej Akademii Go, http://akademia.go.art.pl