Kultura Go w Emerald City
...sposób w jaki kultura goistyczna rozwija się w Emerald City przypomina poddaną stesującym czynnikom bakterię, której zmutowany szczep opanowuje szalkę Petriego. Kiedy w chwili zadumy spojrzysz przez okno biura we wspaniałej iglicy biurowca Chryslera, ujrzysz na drugim brzegu East River nieładne obrzeża Long Island. Nie ma tam nic godnego uwagi pośród niskich bloków, z wyjątkiem pojedynczego zielonego tworu wybijającego się 50 pięter powyżej swoich sąsiadów. jest to One Court Square, lub New Citicorp Center zwane przez swoich mieszkańcow Emerald City. Twór ten zarządzany jest przez Johna Reeda. (Nie tego Johna Reeda, bohatera "Czerwonych", jedynego amerykanina pochowanego na Kremlu). Ten John Reed mający wystarczająco wysokie poczucie dobrego smaku, żeby umieścić swoje biuro w Old Citicorp Center na ul. 53. (obecnie własność japońskiej firmy) jest prezesem Citicorp... oraz goistą. Fakt ten jest powszechnie znany. W jednym z wywiadów dla "Harvard Business Review" p. Reed wyjaśniał podobieństwa między strategiami bankowości oraz Go. Mniej znany faktem jest, iż sposób w jaki kultura goistyczna rozwija się w Emerald City przypomina poddaną stesującym czynnikom bakterię, której zmutowany szczep opanowuje szalkę Petriego. PochodzenieSkażenie rozpoczęło się, jak można się spodziewać, od konsultanta. Teraz jednak przenosi się nie tylko od jednego konsultanta do drugiego. Dosięgło nawet vice-prezesa. Ofiary grały początkowo jedynie poołudniami w swoich biurach. Kiedy jednak zauważono ich brak w czasie obowiązkowych pojedynków w Tetrisa, ciekawość zaczęłą rosnąć. Infekcja przenosiła się z biura do biura. Kilku urzędników, u których Go pozostawało w uśpieniu zaczęło przyglądać się partiom i w końcu włączyli się do gry. Wyjątkowo długo ostał się jeden szachista, ale kiedy jego jedyny partner dał się złapać w sidła zarazy, ten też musiał się jej poddać. Jak wygląda ta kultura? W jaki sposób stres i zagrożenie związane z bankowością i marketingiem wpływają na miłośików medytacyjnej gry o terytorium, życie i śmierć. Jeśli się obawiacie, że ci gracze są dziwni, macie rację. SystematykaGraczy silnych brak. Najsilniejszy ma 8 kyu (przy dobrym dniu). Miał 15 kyu (może nawet mniej) gdy "nauczył" innych. To pozostawiło w nich liczne deformacje, podobnie jak u programistów, którzy zaczynają od języka BASIC i ranę tę niosą przez resztę swojego życia. Dziwne rzeczy rozwijają się w takiej kulturze. Oczywiście - częste błędy. Przez pierwsze pół roku elementarne pomyłki były nagminne. Niektórzu kładli kamień w środek kaketsugi przeciwnika krzycząc na cały głos "Atari!" (W ameryce do dobrego tonu należy zgłaszanie atari na głos, podobnie jak w szachach. Zwyczaju tego nie powinno się stosować w Europie - zefciu). Inni w czasie semeai atakowali przeciwnika brutalnym auto-atari. Prawdopodobnie z uwagi na naturalną zmienność wewnątrzgatunkową, niektórzy gracze byli podatni bardziej na jeden typ błędów niż na inny. Ostatecznie - niektóre z nich są identyfikowane z konkretnymi graczami. Jak mogli zareagować oni na takie etykietki? Jako dzieci kapitaizmu opatentowali oni swoje błędy. Mike Ryan jest właścicielką patentu na granie w kaketsugi, Steve Sutton na samobójstwa na pierwszej linii. Daphne Grosset-Ryan na autoatari. Mike Roth dzierży wyłaczne prawo do "anty-atari" tj. mówienia atari, kiedy przeciwnik ma jeszcze więcej niż jeden oddech. Ktokolwiek popełni opatentowany błąd musi zapłacić pensa właścicielowi. Całkiem pokaźne sumy zmieniły już w ten sposób właściciela. W stresującym środowisku każdy osobnik wyrobił własne mechanizmy kompensacyjne:
Jak przystoi zwolennikom wolnego handlu, gracze często poszukują rozwiązania problemów na rynku. Kiedy na przykład Steve Sutton próbuje przeżyć garstką kamieni w rogu przeciwnika, podpisuje umowę-zlecenie z Mike'm Rothe'm (konsultantem d/s robienia życia). Kto pragnie dokonać beznadziejnej inwazji, wzywa Stu Whellana. Gracze nie umiejący właściwie tworzyć ścian, korzystają z porad Daphne Grosset-Ryan ("Po prostu kładź kamienie wzdłuż tej czarnej linii i nie zwracaj uwagi, co robi przeciwnik.") Mike Ryan słynący z kiepskiego rozeznania sytuacji proszony jest o dawanie porad przeciwnikowi. Ceny tych świadczen są zmienne. Oprócz graczy jawnych istnieje też grupa nigdy nie grająca z ludźmi, a jedynie po kryjomu próbująca swych sił na "Many Faces of Go" i "Nemesis". Jest to z pewnością szczep o ustecznionej mutacji goistycznej. PrognozyCo czeka ich w przyszłości? Członkowie kultury Citicorp stworzyli teorię opartą na aksjomacie, że ich siła nie rośnie. Ponieważ wciąż przegrywają połowę swych gier, ich poziom nie może się polepszać. Mike Ryan, kóry przyniósł Go do Emerald City dawał początkowo ogromne handicapy, a teraz ledwo sobie radzi grając białymi, ergo: gra coraz gorzej. Mike i Daphne grywają też poza środowiskiem w Brooklińskim Klubie Go. Ich handicap wciąż się tam zmniejsza. Skoro wiemy, że siła Mike'a spada, tak samo musi być z członkami klubu. Niewątpliwie jest tak ze względu na kontakt z kulturą Citicorp. Jako że do brooklińskiego klubu należy nie tylko prezes AGA (Amerykańskie Stowarzyszenie Go - zefciu) ale również liczni częsci bywalcy Japonii, Chin i Korei, skoro oni nie wykazują za granicą spadku siły, możemy jedynie wnioskować, że ogóloświatowa społeczność goistczna równa w dół do dotkniętej zarazą kultury Citibank. |
Content received from: Archiwum Internetowej Akademii Go, http://akademia.go.art.pl