Mój mistrz pokazał mi, że gra Go to jednocześnie okrutna wojna, wielka budowa i mądre handlowanie - powiedział Dan Zhu. - Chcąc grać lepiej musiałem wiele się nauczyć i, jak widziałeś, starałem się to zrobić dobrze. Jan Lubos
Dawno, dawno temu w Chinach władcą był mądry i dobry cesarz Yao. We wszystkich, nawet najodleglejszych prowincjach ludziom żyło się dobrze i dostatnio, a
wrogowie z daleka omijali potężne cesarstwo. Cesarz Yao miał tylko jedno, ogromne zmartwienie: jego jedyny syn i następca tronu, książę Dan Zhu zajmował się tylko
rozrywkami. Nie interesowały go problemy cesarstwa, nie chciał uczyć się, jak dobrze władać wielkim krajem.
Doradcy cesarza próbowali wielu sposobów, aby młody książę polubił naukę, jednak bez rezultatów. W końcu Yao ogłosił, że kto skłoni następcę tronu do nauki
otrzyma tyle złota, ile sam waży.
Zjechali się do cesarskiego pałacu mędrcy ze wszystkich stron świata i jeden przez drugiego zaczęli przekonywać cesarza do swoich sposobów.
Jeden doradzał, aby zostawić księcia w spokoju : dorośnie, zmądrzeje i może zrozumie, że aby umieć dobrze rządzić, trzeba znać się na czymś więcej niż tylko gry i
zabawy.
Drugi radził zakazać mu wszelkich rozrywek : książę - mówił - z nudów zacznie się uczyć.
Ktoś inny chciał siłą zmusić Dan Zhu do nauki. Kij bambusowy - twierdził - jest najlepszym nauczycielem.
Ani te, ani inne rady nie podobały się cesarzowi. W końcu zwrócił uwagę na skromnego mnicha z dalekiego Tybetu. Nie przepychał się jak inni do przodu, nie
wykrzykiwał głośno swoich rad, nie wykłócał się z innymi. Usiadł spokojnie z tyłu sali, narysował na podłodze przecinające się linie i zaczął na nich układać białe i czarne
kamienie. Tajemniczego mnicha zauważył też znudzony wrzawą Dan Zhu. Podszedł bliżej, przykucnął obok i po chwili rozmowy zaczął też kłaść kamienie na narysowanej
planszy.
Rozeźlony cesarz wygonił z pałacu kłótliwych doradców, a mnichowi z Tybetu powiedział z goryczą : ty, zamiast skłonić księcia do nauki, wymyśliłeś dla niego
nową grę, nową rozrywkę.
Mijały miesiące. Książę jak dawniej przesiadywał w swoich komnatach, tylko zamiast głośnych zabaw cicho spędzał czas ze swoim nauczycielem nowej gry.
Pewnego dnia posłańcy przynieśli straszliwą wieść. Gdzieś z bezkresów Azji wędruje ku granicom Chin olbrzymia armia stepowych jeźdźców. Yao zebrał wszystkie
swoje wojska i z najlepszymi generałami na czele wyszedł naprzeciw wrogowi. W pobliżu granic kraju ze szczytu wysokiej góry wypatrywali nadejścia przeciwnika.
Widok rozciągających się aż po horyzont wrogich wojsk odebrał odwagę generałom cesarza Yao. Nikt nie potrafił powiedzieć jak rozstawić własne wojska, jak walczyć.
Niespodziewanie z namiotu wyszedł książę Dan Zhu.
Ojcze - powiedział do cesarza - nie wiem, czy potrafię wygrać z tak licznym wrogiem, ale jeśli Twoi generałowie też tego nie wiedzą, pozwól mi dowodzić.
Długo trwała bitwa potężnych armii, zwycięstwo chyliło się raz na jedną, to znów na drugą stronę. Późnym wieczorem resztki stepowych oddziałów rzuciły się do
ucieczki.
Upłynęło znowu kilka lat. Inne nieszczęście nawiedziło Chiny. Powodzie w wielu prowincjach zniszczyły zbiory ryżu, groził głód. Wprawdzie w innych częściach
cesarstwa urodzaj był nadzwyczajny, ale wąskie drogi i rozlane jeszcze wody utrudniały transport żywności, a kupcy i bankierzy nie chcieli wyłożyć pieniędzy na pomoc
dla nieszczęsnych prowincji. Kiedy wszyscy cesarscy doradcy zawiedli, a najmądrzejsi mandaryni ze wstydu pozamykali się w swych pałacach, Dan Zhu zaczął
wydawać polecenia. Transporty, wydawało się, szybciej zaczęły wędrować wąskimi drogami cesarstwa, kupcy, zdawało się, łatwiej dawali się nakłonić do płacenia za ryż.
A kiedy powódź ustąpiła i niebezpieczeństwo głodu znikło, książę znowu powrócił do swoich komnat, do swoich zajęć.
Po pewnym czasie, stary już cesarz Yao dowiedział się od swoich lekarzy, że został mu już tylko jeden rok życia. Chciał spełnić jeszcze swoje ostatnie marzenie i
wybudować nowe, wspaniałe miasto. Plany nowej stolicy były gotowe już od dawna. Najlepsi chińscy budowniczowie oglądali je teraz i tylko kręcili głowami ze
zniechęcenia. To niemożliwe, panie - mówili do cesarza. - Tak wielkiego miasta nie można wybudować w jeden rok. Nikt nie jest w stanie zarządzać tak ogromną budową.
I tym razem książę Dan Zhu znalazł rozwiązanie.
Stary cesarz nie mógł zrozumieć co tak odmieniło jego syna.
- Mój mistrz pokazał mi, że gra Go to jednocześnie okrutna wojna, wielka budowa i mądre handlowanie - powiedział Dan Zhu. - Chcąc grać lepiej musiałem wiele się
nauczyć i, jak widziałeś, starałem się to zrobić dobrze.
Dan Zhu został nowym cesarzem i rządził mądrze przez wiele lat. Go stało się popularne wśród cesarskich doradców, wojskowych, kupców. Po wielu latach sztuka
Go zawędrowała do Japonii, a stamtąd dalej w świat.
Jan J. Lubos