... Na drugi dzień nie pamiętałem już gościa, ale o dziwo pojawił się i
zaciągnął nas za rękę 30 metrów dalej (od miejsca gdzie rozgrywano MŚ)
do hali wystawowej miasta Omachi. W tejże hali nieco zaskoczeni
obejrzeliśmy wystawę poświęconą Polsce i polskiej sztuce i literaturze.
Poprosiłem o...
Witam, chciałbym przedstawić cel seminarium
"Aleksander Janta - Połczyński a Japonia"
jakie planuje w czasie kongresu 2004 a Tucholi.
Jeżeli mieliście okazję czytać wiersze "Haiku" w tłumaczeniu
Agnieszki Żuławskiej - Umeda (świetne, niezapomniane!) to w przedmowie
pojawi się nazwisko Aleksandra Janty Połczyńskiego,
któremu AŻ-M oddaje pierwszeństwo w tłumaczeniu wierszy Haiku.
Posiadam zbiór tłumaczeń AJ-P poezji Haiku "Godzina Dzikiej Kaczki"
z roku 1966 i mogę udostępnić zainteresowanym. Mam kserokopie
tego" białego kruka" wydanego w W. Brytanii.
Aleksander Janta, Poznaniak, którego miejscem rodowym i małą ojczyzną
była Tuchola, a raczej jej okolice - Mała i Wielka Komorza, będąc młodym
człowiekiem kiedy wyruszył w świat z mocnym postanowieniem
zostania reporterem. Najpierw do Stanów a później do Japonii i na daleki
wschód.
Jego pasją były reportaże, literatura, poezja.
Nawiązał wiele kontaktów, opublikował - również w prasie japońskiej
wiele artykułów, był także jednym z głównych propagatorów
kultury Japonii w przedwojennej Polsce. Napisał książkę "Made in Japan"
(1935), a jeden z numerów "Wiadomości Literackich" (listopad1937)
został przez niego w całości przygotowany jako prezentacja kultury
japońskiej.
Z jednej z podróży do rodzinnego dworu pod Tucholą przywiózł kupioną
w Tokio niezwykłej piękności rzeźbę głowy bogini Kwannon. Wręcz zakochał
się
w tej rzeźbie i zanim przypłynęła Batorym do Polski woził ją ze sobą
po całym świecie. Później stała przy fortepianie w Małej Komorzy.
Przed wkroczeniem Niemców, przed ucieczka ukrył ją zakopując w ogrodzie.
Do dziś nie została odnaleziona...
Janta Połczyński został w zasadzie zapomniany, zapomniany tak dalece, że
kiedy Wyborcza pisała o początku powodzenia Kultury Paryskiej, pisząc, że
prawdziwa burze oraz zamówienia przyniosła publikacja reportażu "Wracam z
Polski"
Nawet nie podano nazwiska autora. Reportaż wywołał burzę na emigracji gdyż
AJP odwiedził
.Polskę (1949?) i napisał rzetelny reportaż nie ujmując rządzącym komunistom
również zasług
Rozmawiałem o tym z red. P. Gozlinskim z GW - odpowiedział krótko: to niech
pan napisze o Jancie Połczyńskim. Niestety nie udało się mi tego zrobić.
Z kolei dr Ewa Pałasz Rutkowska z UW publikując książkę "Współczesna
historia
stosunków polsko- japońskich" nie wymieniła go wcale, choć AJP napisał w
okresie
międzywojennym najwięcej reportaży właśnie z Japonii. Po mojej
korespondencji z nią,
przysłała mi wykaz artykułów Janty po Japońsku, który znalazła w notatkach
od nieżyjącego
już prof. Yoshigami. Tam też w Japonii z mikrofilmu przeglądała numer
"Wiadomości Literackich".
Jeden z ostatnich razy AJP odwiedził Japonie w roku 1956 jako przedstawiciel
Pen Clubu pisarzy emigracyjnych w USA na światowy kongres Pen Clubu w Tokio.
Znal dr Richarda Sorge. Życiorys Janty jest niezwykle barwny, napisał
kilkadziesiąt książek oraz tłumaczył wiele z japońskiego. Nie znalazłem,
(nie szukałem
jeszcze) odpowiedzi na pytanie czy AJP grał w Go, co jest prawdopodobne,
gdyż bardzo
lubił szachy.
Świat jest jak wiemy mały i przy tej okazji w wielkim skrócie opowiem wam
jak znaleźliśmy się w 1996 w Omachi malej mieścinie u podnóża Alp
japońskich, do
której wywieziono nas z Leszkiem Sołdanem z Tokio na MS. Otóż wieczorem,
przy bardzo
zakrapianej kolacji siedzący obok nas wolontariusz - z zawodu kierowca -
kiedy zrozumiał że
jesteśmy z Polski ucieszył się bardzo i zaczął nam opowiadać dużo o czymś
ważnym...
Na drugi dzień nie pamiętałem już gościa, ale o dziwo pojawił się i
zaciągnął nas za rękę 30 metrów dalej (od miejsca gdzie rozgrywano MŚ)
do hali wystawowej miasta Omachi. W tejże hali nieco zaskoczeni
obejrzeliśmy wystawę poświęconą Polsce i polskiej sztuce i literaturze.
Poprosiłem o
kserokopie paru dokumentów, gdyż porozumienie było słabe. Gdy wróciłem do
Tokio odwiedziłem ambasadę RP.
Niestety nie było ówczesnego ambasadora Polski Henryka Lipszyca, który jak
wiecie
jest przyjacielem polskiego Go oraz tłumaczy aktualnie książkę "Meijin",
ale co nieco się dowiedziałem.
Otóż wystawa była związana z panem Assadori Kato największym tłumaczem
literatury polskiej, który chyba (?) tam mieszkał (?) do śmierci w 1939. AJP
był
również zaprzyjaźniony z panem Kato.
O wystawie w Omachi pisał w Japonii (Polonica) prof. Yoshigami wspominając
również o przyjaźnie Kato i AJP.
To są główne powody dla których uważam, że seminarium poświęcone Jancie
byłoby świetnym materiałem do artykułów w poważnej prasie. Ciekawych wątków
i zdarzeń związanych z AJP jest dużo.
Np. na jego tel - Tuchola 43 - było pierwsze w Polsce połączenie
transatlantyckie z
USA - San Francisco.
Janta jako jeden z niewielu dziennikarzy zrobił wywiad z Rabinratem Tagore,
a już wyjątkowe było to, że udało się mu go sfotografować.
Pani Pałasz Rutkowska zapytała się mnie czy są jakieś szczególne powody
dla których interesuję się Jantą.
Świat jest mały.
Wiem że Janta napisał w latach 30-ch, serię reportaży o Polakach na
Sachalinie,
który w połowie był wówczas japoński.
W tych latach przebywał tam mój ojciec w co wiele lat nie wierzyłem, aż do
pierwszego kontaktu z Japończykami w 1985, którzy przyjechali grupą na
zorganizowane
wówczas w Warszawie 1 drużynowe ME.
Okazało się, że różne słowa i zwroty jakie znałem od dziecka, były
prawdziwe.
Np. "Kita Karafuto kuobusiki kaisia" przepraszam ewentualnych znawców za
pisownie
Więc być może natrafię w tych artykułach na bliskie ślady.
Obecnie dwór pod Tucholą został odkupiony przez bratanka Janty i
odremontowany.
Brat Janty był kompozytorem, do jego muzyki wydał płytę krakowski bard
Leszek Długosz.
Podobno 20 lat temu próbowano odszukać głowę tajemniczej bogini,
lecz się to nie udało.
Aleksander Janta jest wart wyrwania go z "pokomunistycznego" zapomnienia
dziś już nie rozumiemy, że obiektywnych artykułów nie wolno było w PRL
drukować, złapaną zaś "wrogą" książkę usłużny funkcjonariusz odbierał na
granicy.
Wędrowała zazwyczaj do pieca, lub do prywatnej biblioteki sekretarza
Rakowskiego czy
jakiegoś generała. Janta miał szczęście bywać w Polsce choć nie wpuszczono
go do kraju parę razy w ramach dyscyplinowania "wolnomyślicieli" z zachodu.
Chciałbym zapoznać się głębiej z twórczością Janty dotyczącą szczególnie
Japonii
i jej kultury. Być może odnajdziemy tam ślady go. Zapraszam każdego
kto ma wiedzę lub możliwości w dotarciu do źródeł archiwalnych okresu
międzywojennego, lub emigracji po 1939.
Pozdrawiam
Włodzimierz Malinowski