Za pl.rec.humor.najlepsze (różni autorzy)
Zadanie: napisać fragment opowiadania o Kubusiu Puchatku
stylizowany na jakiegoś znanego autora. Żeby było ciekawiej, nie
podając na kogo - przy okazji będzie można zgadywać. Dozwolona
jest stylizacja językowa, fabularna, gadżetowa itp. - w zasadzie
wszystko, z wyjątkiem wprowadzania zbyt jednoznacznie kojarzących
się motywów czy postaci (typu: "Puchatek spotyka Wiedźmina" albo
"Prosiaczek wrzuca Pierścień do wulkanu").
************************************************************
W spiżarence Puchatka zawsze pełno było
Garnczków z miodem niewielkich i dobra wszelkiego.
I czy piątek czy świątek, to conieco małe
Spożywać miał był zwyczaj z przyjaciół udziałem.
Był więc pewien Prosiaczek, gdy pewnego razu
Zaszedł doń, że śniadać rozpoczną od razu.
Brak miodu na stole zdziwił go niezmiernie
Lecz nie był typem człeka, co spoczywa biernie.
"Waść kpisz chyba ze mnie, ale z waści świnia
Ja przychodzę w gości, a na stole dynia?
Żeby jeszcze jadalna, ale to ozdobna,
A gdzie mięso, kiełbasa i strawa podobna?
Gdzie miód wreszcie, się pytam, gdzie miód do cholery
Wiele w życiu widziałem, ale takiej sknery
Jeszczem nigdy nie spotkał. Cóż waść na to powiesz?"
"Nie podoba się waści, możesz żreć i owies.
Bardzo go sobie konie chwalą i posłowie"
Odparował Puchatek, ale wnet po głowie
Dostał był czekanikiem, co go pan Prosiaczek
Za pasem słuckim nosił, później w drobny maczek
Poszła zastawa wszelka. Prosiaczek rozsierdzion
spiżarenkę ograbił, nawet jeden melon
Się w niej cały nie ostał. Tak się kończy gadka
O ostatnim zajeździe na domek Puchatka.
******************************************************************
Pewnego pięknego dnia Miś, zwany przez swych przyjaciół Kubusiem
Puchatkiem albo krócej Puchatkiem, obudził się w swoim domu w samym
środku Stumilowego Lasu z mocnym pragnieniem spożycia miodu na
śniadanie. Nie otwierając oczu, myślał przez dłuższy czas o wspaniałym
wynalazku jakim jest miód - słodki, lepki miodek, złocisty jak letnie
popołudnie, który tak wspaniale rozsmarowuje się na chlebku (choć, jeśli
już jesteśmy przy pieczywie, to trzeba powiedzieć, że Puchatek miał
jednak zwyczaj prosić gospodarzy, by pominęli ten zbyteczny jego zdaniem
element posiłku) i którym tak znakomicie napełnić można brzuszek
głodnego misia. Pomrukując pod nosem małą piosenkę, udał się w kierunku
spiżarki. Gdyby ktoś go zapytał, powiedziałby, że mruczy pierwszy wers
piosenki "Milk and toast and honey". A gdyby ten ktoś przytomnie
zauważył, że przecież mruczy tylko dwa dźwięki, odpowiedziałby, że
opuszcza pierwsze cztery słowa. Trochę go smuciło, że nikt nie pytał.
Tak sobie wesoło podśpiewując, Puchatek otworzył spiżarkę i sięgnął
łapką do najbliższej okrągłej baryłeczki. Już po chwili zdał sobie
sprawę, jak wielki błąd popełnił, ale w tej chwili wycofanie się nie
było już możliwe, poruszał się, jakby sam cały wraz z głową był
zanurzony w płynnym miodzie, podczas, gdy jego łapka zanurzała się coraz
głębiej i głębiej, aż w końcu nieuchronnie dotknęła twardego, zimnego
dna naczynia. Puchtek westchnął. Garnczek z napisem "mjut" wykonanym
kredkami świecowymi okazał się być pusty. Nieprzyjemnie kolidowało to z
marzeniami o pełnym brzuszku.
Czując się zaniedbany i nieszczęśliwy, Miś powlókł się apatycznie przed
siebie. Wielki dąb, z wierzchołka którego dochodziło głośne bzykanie,
stał tam, gdzie zawsze. Puchatek usiadł sobie pod nim na trawie, podparł
głowę na łapkach i zaczął rozmyślać. Patrząc na znajdujące się wysoko
ponad jego głową gnizado pszczół, pomyślała, że musi teraz ułożyć jakiś
plan, który pozwoliłby mu.... pozwolił... Musiał ułożyć Plan.
Gdy jego plan, a raczej Plan, był już prawie gotów i do ustalenia
pozostało mu jedynie, czy Krzyś ma pod ręką coś w rodzaju ręcznika,
nagle w samym środku polany zmaterializował się wielki srebrnoszary
obiekt, jakiego Puchatek w życiu wcześniej nie widział, z którego
wynurzyła się niespodziewanie wysoka szarozielona postać, z którą
Puchatek - teraz już był tego pewien - nie miał nigdy okazji się zetknąć.
Postać rzuciła okiem na skomplikowany przyrząd trzymany w dłoni.
- Puchatek Jakub? - zapytała głosem tak pozbawionym emocji, że mógłby on
z powodzeniem uchodzić za głos komentatora sportowego oglądany w negatywie.
- Myślę, że tak - odparł ostrożnie Puchatek - Choć ostatnio dużo
myślałem nad tym, kim bym był i co bym robił, gdybym był kim innym...
- Disney nakręcił o Tobie film - przerwała bezceremonialnie postać.
Puchatek był, jak wiadomo, Misiem o Bardzo Małym Rozumku, więc w sposób
oczywisty nie znalazł na to dobrej odpowiedzi.
- Eee... słucham?
- Disney nakręcił o Tobie film - powtórzyła postać - Po prostu
pomyślałem, że powinieneś wiedzieć.
***************************************************************
Puchatek wlśnił się w rozbuchane fantasmagorie. Popielne kolumny z el-dżetu
opadały na jego stonpancerze, rozryskując się iskrami.
- Idą? - spytał.
- Idą - potwierdził Prosiaczek, kryjący swoje rozlane ciało knura za łusko
wym pancerzem.
- Spalimy ich tu, na pustyni, póki nie są pewni formy.
Jednym skokiem przebili atmosferę, rozrywając krystopajęczyny.
Łup! Łup! Łuppp! To Kangurzyca z córką raziły z z kanograwitatorów.
Puchatek potrząsał w tym czasie omdlałym Krzysiem.
- My albo oni, rozumiesz? Tu nie ma mowy o pokoju, o porozumieniu. To jest
IEW - wymusimy te koncesje, albo ich ULSV wyrwą z nas flaki! Nie po to od
lat walczymy o każdy grosz dla Imperium, nie po to ścigamy każdego bachora,
który ogląda nas za darmo, żeby teraz jakaś inwazja miała nam popsuć szyki!
Skończ te bzdury! Aldebaran - Syriusz; swój - obcy; kogo to obchodzi? Widz
ieli nas i muszą za to zapłacić!
Afuyka płonęła.
************************************************************
Pewnego dnia Kubuś Puchatek zrobił maszynę, która umiała zrobić wszystko
na literę m. Kiedy była gotowa, wytarł łapki umazane smarem, po czym na
próbę kazał jej zrobić muszelki, wrzucić je do miski, miskę wsadzić do
zrobionego na poczekaniu młyna, a młyn rozbić maczugą. Jednak Kubuś nie
był do końca przekonany, więc kazał jej jeszcze zrobić miód, mezony,
Mercedesa i mundus. Miód był przepyszny, ale po Mercedesie 600SEL
maszyna stanęła ze zgrzytem i stwierdziła
- Nie wiem co to jest mundus.
- Ależ maszyno, to jest przecież świat, tyle że po łacinie.
- Jak to jest świat, to jest na Ś, a ja umiem robić rzeczy wyłącznie na
M. Jakbym umiała robić "Wszystko na M w Dowolnym Języku", to bym umiała
robić wszystko, bo dowolna rzecz w jakimś tam języku na pewno jest na M.
- Ok - zgodził się Kubuś Puchatek, po czym kazał jej zrobić morze.
Wyszło jej urocze, malutkie i całkiem niebieskie. Dumny Kubuś zaprosił
swojego kompana Prosiaczka i zaczął mu tak zachwalać maszynę, że
Prosiaczek skrycie się rozgniewał. Kubuś, ponieważ był konstruktorem o
bardzo małym rozumku, wspaniałomyślnie pozwolił Prosiaczkowi
przetestować maszynę.
- Tak? Niech zrobi makówkarzy - od niechcenia rzucił Prosiaczek. Zaraz
pojawił się tłum ludzi, którzy tłoczyli się po jednej stronie,
przepychając się, by zdobyć jakieś jajowate przedmioty, przechodzili z
nimi, z błogim wyrazem twarzy, na koniec kolejki, gdzie wyrzucali je do
śmieci, po czym biegli po następne 'jajo'.
- To mają być makówkarze? A skąd!
- Przecież to makówkarze jak żywi! - oponował Kubuś. Po krótkim sporze
ustalili z Prosiaczkiem, że jeśli maszyna wykona jeszcze dwa zadania,
Prosiaczek przeprosi i uzna ją za sprawną.
- Dobrze, niech zrobi moc.
Obok nich natychmiast pojawił się ognisty punkt, który zaczął rosnąć i
puchnąć, świecąc w coraz wyższych pasmach, aż zniknął w ultrafiolecie,
tylko zaraz cały teren zaczął świecić od wtórnej emisji gamma.
Prosiaczkowi nadpaliły się uszka, a Kubusiowi nadtopiły oczka; dopiero
wtedy Prosiaczek poprosił, żeby przestała.
- No powiedzmy, że to była moc, dla świętego spokoju. Uważaj maszyno,
teraz zrób może.
- Przecież zrobiła przedtem morze, o tam - obejrzał się Kubuś - A nie,
już wyparowało od mocy...
- Nie 'morze', mój ty niedouczony kolego - tryumfował Prosiaczek - Ale
'może', aktywną indeterministyczną możliwość. Ha, stoi jak cielę, więc
wygrałem, Kubusiu.
- Przestań, Prosiaczku - wtrąciła się maszyna - zrobienie 'może' to dla
mnie fraszka.
I nagle Prosiaczek zauważył, że determinizm przestaje działać, chaos
deterministyczny przechodzi w probabilistykę, a sfrustrowane motylki już
nie wywołują tornad, bo im rachunek prawdopodobieństwa wszedł w paradę.
- Oj, żeby z tego czegoś złego nie było... - zafrasował się konstruktor
o bardzo małym rozumku.
- Eee tam, przecież widzisz, że ona robi tylko makroskalowe
przesuniecia, ergo: wcale nie wszystkie możliwości są możliwe - z pewnym
niepokojem stwierdził Prosiaczek - A więc wygrałem...
- Przestań, Prosiaczku - wtrąciłe się maszyna - zaczęłam od
probabilistyki makroskalowej, bo tak było mi familiarniej, ale zrobienie
'może' to dla mnie fraszka. Jakbym zrobiła 'może' od jednego zamachu, i
naraz wszystkie związki przyczynowo-skutkowe szlag by trafił, to kto by
komu przyznał, że wykonałam zadanie?
- Czekaj - Prosiaczek zauważył z przerażeniem, że od dobrej chwili nie
może jednocześnie stwierdzić, jaki jest pęd i położenie przelatujących
elektronów, fale prawdopodobieństwa zaczęły rozlewać się po
wszechświecie, zwijając się w figury możliwe i niemożliwe, a Sowa
Pszemondżała przetunelowała obok nich z krzykiem, przez pół lasu i
chatkę Puchatka na dodatek.
- Stój, stój! P..p..przestań!!! Co..co..cofam to!!! - Prosiaczek zaczął
podskakiwać nerwowo, machając łapkami - Nie rób więcej 'może'!
Maszyna z chrzęstem się zatrzymała. W skwantowanym świetle wszechświat
wyglądał okropnie, entropia zwiększała się w najlepsze, szanse jedne na
milion zaczęły spełniać się w jednym przypadku na dziesięć, a informacja
stała się funkcją odwrotności prawdopodobieństwa wystąpienia wiadomości.
- Kazałem ci zrobić 'może', a ty..ty.. - wyjąkał przerażony Prosiaczek.
- Albo jesteś głupi albo głupca udajesz - odparła spokojnie maszyna -
Zobacz, jak dzięki tobie wygląda świat...
- Natychmiast zrób determinizm z powrotem - rozdarł się Prosiaczek - I
stałą entropię i odwracalny czas!!!
- Żadna z tych rzeczy nie jest na M, więc nie potrafię - odparła maszyna
- Ciekawe co powiedzą przyszłe pokolenia na twoje zachcianki,
Prosiaczku...
- Może się nie do..do..dowiedzą - wyjąkał Prosiaczek.
A ponieważ nikt nie zbudował nigdy maszyny na żadną inną literę, należy
obawiać się, że nigdy nie poznamy prawdziwego determinizmu i ciągłych
widm, w miejsce kwantowego chaosu, który zafundował nam Prosiaczek.
_________________ Graj każdy ruch tak, jakby był twoim ostatnim. |